Pan Andrzej 59 lat
W Pana przypadku pierwszy kontakt z komorą normobaryczną był dość nietypowy, bo odbył się na gruncie biznesowym. Rekomendacja dotycząca tej formy relaksacji popłynęła z ust osób związanych ze środowiskiem sportowym, a nie medycznym.
Pan Andrzej: Dokładnie tak. O zaletach normobarii usłyszałem podczas spotkań przedsiębiorców, które były organizowane w komorze normobarycznej. Jak się okazało, to miejsce może z powodzeniem zastąpić salę konferencyjną czy restaurację, w których do tej pory zbieraliśmy się, by
omawiać sprawy biznesowe. Gośćmi tych spotkań byli Włodzimierz Kwieciński, czyli pionier i prekursor karate tradycyjnego w Polsce oraz Apoloniusz Tajner, którego chyba nikomu nie trzeba przedstawiać. Panowie szczegółowo i z przykładami opowiadali o pozytywnym wpływie sesji normobarycznych na budowanie kondycji, nie tylko przez sportowców. Po tych sesjach dzieliliśmy się swoimi pozytywnymi odczuciami. Muszę przyznać, że zaintrygował mnie ten temat.
Czy zdecydował się Pan na sesje tlenowe z czystej ciekawości, czy raczej miał Pan konkretne oczekiwania co do efektów, jakie takie sesje mogą przynieść?
Postanowiłem, że spróbujemy całą rodziną. Mamy dorosłą, niepełnosprawną córkę, która od urodzenia nie widzi. Żona pracuje w korporacji, a jak wiadomo – to wiąże się z wysokim poziomem stresu, przemęczeniem i ciągłą potrzebą działania na wysokich obrotach. Ja jestem pacjentem onkologicznym. To wystarczające powody, by szczególnie o siebie dbać. W ciągu dwóch tygodni korzystaliśmy dziesięć razy z dwugodzinnych wizyt w komorze. Niczego sobie konkretnego nie obiecywaliśmy, ale przynajmniej chcieliśmy wybudzić się z zimowego letargu.
Jakie mieli Państwo odczucia w trakcie i po odbyciu dziesięciu sesji tlenowych?
Po drugiej lub trzeciej sesji poczułem… zapach kawy, taki który pamiętałem z dawnych lat. To było dla mnie odkrycie, że kawa pachnie i to nie tylko wtedy, gdy przygotowuję ją w domowym ekspresie. Poczułem się tak, jakby coś nagle w większym stopniu aktywowało mój zmysł powonienia, jakby zregenerowały się moje komórki węchowe. Świat zapachów nabrał wymiaru. Wspomniana już kawa pachnie także, gdy odwiedzam sąsiadów i jestem w kawiarni. Dodatkowo już po pierwszej wizycie zacząłem lepiej i pełniej spać, a tym samym w ciągu dnia zacząłem lepiej i efektywniej funkcjonować. Poczułem przypływ energii. Zacząłem majsterkować i snuć plany związane z remontem domu i pracami w ogrodzie. Bo znowu mi się chce! W trakcie tych dwóch tygodni miałem wizytę kontrolną w Centrum Onkologii. Rentgen, USG i marker nie wykazały zmian. Jest dobrze! Chce się żyć. Poza tym cieszy mnie, że zacząłem zwracać uwagę na codzienne żywienie. Odstawiłem słodycze i skończyłem podjadanie. Na efekty przyjdzie poczekać, ale wiem, że jestem na dobrym kursie i znowu zmieszczę się w swoje ulubione marynarki.
Badania potwierdzają, że normobaria może przyspieszać metabolizm, a zatem wspierać walkę z nadmiarowymi kilogramami. Życzymy więc Panu wytrwałości. Czy członkowie Pana rodziny także zauważyli pozytywne efekty wizyt w komorze?
Żona Ala zwróciła uwagę na poprawę jakości cery. Muszę przyznać, że konsekwentnie podczas każdej sesji wypijała karafkę wody wodorowej dostępnej w komorze (a nawet zabierała tę wodę dla naszego leciwego już i schorowanego kota – zwierzak ma się coraz lepiej). Twierdzi, że skóra po dwóch godzinach przebywania w czystej i natlenowanej atmosferze, dodatkowo nawadniana, stała się elastyczna i promienna, zdecydowanie straciła „zimową” szarość. Ja także zauważyłem u siebie taką zmianę. Dla naszej autystycznej Agaty, zresztą dla nas także, każda wizyta była towarzyską przygodą.
Poznaliśmy tu, przy ulicy Słoneczniej w Osielsku, wiele ciekawych ludzi – uczestników dwugodzinnych wspólnych seansów. W przypadku osoby z autyzmem kontakty z innymi osobami są dużym wyzwaniem, a zmiany (nawet drobne) w scenariuszu dnia wiążą się ze stresem. Trochę obawialiśmy się, jak córka zareaguje na codzienne wyjścia do komory, w której będzie miała kontakt ze zmieniającym się, raz mniejszym a raz większym gronem osób. Okazało się, że przyjęła to bardzo dobrze. Agata wyraźnie uspokoiła się i sama pilnowała każdego wyjścia do komory. Także u niej zauważyliśmy poprawę jakości snu i codziennego funkcjonowania.
Czy wrócili Państwo na kolejne sesje?
Powtarzamy takie cykle kilka razy w roku. Przychodzimy rodzinnie, na każdego z nas wizyty w komorze wpływają pozytywnie. Poza tym przekonałem się na własnej skórze (i to w sensie dosłownym), że normobaria pomaga przy różnego rodzaju urazach i kontuzjach. Lubię jeździć na rowerze, robię całkiem długie trasy. No i zdarzył mi się wypadek. Upadłem tak nieszczęśliwie, że skończyło się stłuczeniem i otarciem dużego fragmentu skóry przedramienia oraz dużym skaleczeniem na łokciu. Rana była poważna, ale nie była zanieczyszczona mechanicznie. Zalecono mi szczepienie przeciwko tężcowi i założono mokry opatrunek. Jednak po kilku dniach pojawił się obrzęk i ból, który zaczął mi bardzo dokuczać. Zastosowałem opatrunek hydrokoloidowy. Po kilku dniach ponownie trafiłem na konsultacje do lekarza, m.in. do doświadczonego chirurga. Okazało się, że skóra na przedramieniu prawdopodobnie kwalifikuje się do przeszczepu. Dostałem także silny antybiotyk. Przypomniało mi się wtedy, że sesje normobaryczne mogą przyspieszać regenerację naskórka i gojenie ran. Zdecydowałem się na dziesięć kolejnych sesji.
Wcześniej przychodził Pan do komory by się zrelaksować i sprawdzić, jak atmosfera normobaryczna wpłynie na ogólną kondycję oraz wydolność organizmu. Tym razem liczył Pan na przyspieszenie procesu regeneracji skóry. Jak długo czekał Pan na efekty? Czy były takie, jakich się Pan spodziewał?
Już po pierwszej sesji tlenowej obrzęk ustąpił i w miarę kolejnych wizyt w komorze stawał się coraz mniejszy. Odczuwalnie zmniejszył się także ból. Podczas sesji zdejmowałem opatrunek (już wtedy tzw. suchy) i muszę przyznać, że zdziwiło mnie to, jak zachowywała się uszkodzona
skóra. Zauważyłem, że w komorze stawała się wyraźnie jaśniejsza, lepiej dotleniona i mniej zaogniona. Rana ładnie zasklepiła się już po dwóch wizytach i mogłem zupełnie zrezygnować z opatrunku. Rana dosłownie goiła się na moich oczach. Po dwóch tygodniach codziennych sesji otarcie zagoiło się, a o przeszczepie skóry nawet nie myślałem. Komora świetnie wpłynęła na szybkość gojenia i przyspieszyła regenerację skóry. Potwierdził to także prowadzący mnie lekarz. Wpłynęła także na poprawę mojego ogólnego samopoczucia i zmniejszyła dolegliwości bólowe. Mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że efekty przerosły moje oczekiwania.
Są Państwo osobami czynnymi zawodowo, a zatem bardzo zajętymi. Wygospodarowanie czasu w ciągu dnia na dwugodzinną sesję to inwestycja w czas dla siebie i rodziny, prawda?
Dwie godziny spędzone w komfortowych warunkach, niczym w luksusowym samolocie, dają poczucie zrobienia czegoś tylko dla siebie. Zapracowani (jak moja żona) mogą tutaj skorzystać z łącza internetowego i połączyć pracę z dobroczynnym wpływem czystej atmosfery. Można zabrać ze sobą komputer – są gniazdka elektryczne, w Strefie VIP są także przy fotelach specjalne ruchome blaty, na którym sprzęt można wygodnie ustawić. Warto jednak uprzedzić, że zanim wejdziemy do właściwej komory, trzeba przejść proces podwyższania ciśnienia, który nie wszyscy dobrze znoszą. Można sobie z tym jednak łatwo poradzić. Przydają się stare sposoby: przełykanie śliny, ssanie cukierka czy… ziewanie, by nie dokuczało uczucie zatkania uszu. To zaiste niewielka cena za późniejsze dwie godziny przebywania w zdrowym otoczeniu. Zresztą po kilku wizytach taki ucisk jest mniej odczuwalny.